piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział 35

                            Rozdział 35

Weszłam do domu, odłożyłam torebkę i miałam ochotę się wykąpać.
Weszłam po schodach do sypialni aby wziąć bieliznę i piżamę.
Dziś położę się wcześniej spać.
Wchodząc do pokoju zobaczyłam stół który był obsypany tak jakby rozkruszoną kredą.
Podeszłam bliżej aby zobaczyć co to jest.
-Zajebie go ! - powiedziałam pod nosem.
Złapałam za telefon i zadzwoniłam do niego.
Jeden sygnał.
Drugi sygnał.
Trzeci sygnał.
-Sukinsyn ! - powiedziałam do siebie mega wkurzona.
Dzwoniłam jeszcze raz, lecz sytuacja się powtórzyła.
Wkurzona wzięłam te ubrania i bieliznę po czym nalałam wrzątku do wanny.
Wyciągnęłam z szafki żyletki.
Nie byłam pewna czy tego chcę.
Lecz to podobno pomaga.
weszłam do wanny w ubraniach po czym zrobiłam pierwsze delikatne cięcie.
-Ała, Kurwa - syknęłam z bólu, lecz po chwili nie bolało.
Zrobiłam drugie, głębsze.
Trzecie.
Czwarte.
Piąte.

**Oczami Zayna**

obudziłem się około 8 rano.
Nie budząc Hazzy ubrałem się i wyszedłem.
Jechałem powoli ulicami Londynu.
Miasto budziło się do życia.
Zrobie Van niespodziankę.
Zajechałem do kwieciarni.
Kupiłem 50 kwiatów róży.
Chciałem więcej lecz nie zmieściły mi się do samochodu..
Gdy byłem niedaleko domu napisałem sms Hazzie że pojechałem do domu.
Otworzyłem bramę wjazdową do domu a następnie garaż.
Przez garaż weszłem do domu.
światło w kuchni się paliło.
Dziwne - pomyślałem.
Wszedłem z kwiatami na górę.
W sypialni także światło się świeciło.
Zgasiłem.
Ale gdzie jest Van ?
O w łazience też się świeci.
Wszedłem powoli.
I upuściłem bukiet róż!!!
Vanessa leżała nie przytomna w czerwonej wodzie.
Podbiegłem do niej szybko.
Wyciągnąłem z wody i sprawdziłem puls.
Nic nie słyszę, nic nie czuję.
-Vanessa !!!! - Zacząłem się drzeć jak głupi. Przecież to i tak nie pomoże.
Złapałem za telefon i zadzwoniłem a karetkę.
Karetka przybyła najszybciej jak mogła.
-Mogę jechac? - zapytałem kierowcę karetki.
-A kim pan jest  ?
-Narzeczonym.
-proszę.
I tak w jakieś 10 minut znalazłem się w szpitalu.
Sięgnąłem do kieszeni po telefon aby zadzwonić po chłopaków.
Oni zawsze są ze mną w trudnych chwilach.
Zamiast znaleźć telefon znalazłem woreczek z białym proszkiem.
Nie mogę.
Mogę
Nie mogę.
MOGĘ .
To słowo wygrało.
Poszedłem do łazienki i wysypałem na ręce.
Po krótkiej chwili już proszku nie było....

2 komentarze:

  1. Vanessa ma żyć, zrozumiano?
    Zayn, człowieku chory na głowę, po co jeszcze brałeś te narkotyki? Lepiej być bardziej świadomym gdy Twoja ukochana leży w szpitalu, ale nie... Ty robisz po swojemu :/
    Weny Ci życzę i do nn ;*


    Tosia xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Van musi przeżyć! <3 Znaczy jak chcesz, może umrzeć :P
    Idę do 2 gim
    Miłego wieczoru

    OdpowiedzUsuń