poniedziałek, 27 października 2014

Rozdział 41

                                          Rozdział 41

Potem słyszałem tylko strzał....
Otworzyłem oczy i zobaczyłem Louisa trzymającego pistolet.
I leżącego Justina na ziemi.
-Zmywamy się. -krzyknął jeden ze strażników Sumo.
'Dobrzy przyjaciele Justina' pomyślałem i zaśmiałem się.
Mam wyjebane na wszystko.
On krzywdził moją Dziewczyna a ja go !
Taka kolej rzeczy!
Szybko wyszliśmy z budynku i udaliśmy się do samochodów.
-spotkamy się u mnie - powiedziałem do nich i wsiadłem do mojego samochodu.
Jechałem ciemnymi ulicami najszybciej jak mogłem.
Gdy byłem już pod domem, serce stanęło mi na parę sekund.
Był tam samochód Van.
I światła w domu zapalone.
Chłopaków jeszcze nie było.
Cicho zaparkowałem samochód pod domem.
I kierowałem się w jego stronę.
Wszedłem po cichu do domu.
Ale ona siedziała w salonie, była nieobecna.
-Gdzie byłeś?- zapytała patrząc w beżową ściane salonu. -Tylko nie kłam.
-Na chwile u chłopaków. Zaraz oni przyjadą.
Odwróciła się w moją stronę.
Wstała z kanapy, i szła w moją stronę aby się przytulić. Ale nagle się zatrzymała.
-Czemu masz krew na rękach ? - cofnęła się.
-To nie krew tylko keczup - zaśmiałem się nerwowo. - wiesz chłopaki są jak dzieci. Była bitwa na jedzenie.
Nie uwierzyła.
-Kurwa mać ! Dobrze widzę że to jebana zaschnięta krew. Po co ty mnie okłamujesz?! - krzyczała.
-Nie okłamuje ! - także krzyknąłem.
-Ale świetna akcja chłopaki. Więcej nam nie podskoczy. Ma za swoje ! Justin teraz sobie może pofruwać po chmurach. tylko oby te sumo nas nie wydały. -Usłyszeliśmy z przedpokoju rozmowe. Wpadka !
Weszli do salonu i zamarli gdy zobaczyli Van.
-Co tu się kurwa dzieję ?!  Wiedziałam że kłamiesz. !!! Liam ty też ?! Nienawidzę was! Jak  mogliście ?!
-Nie denerwuj się ! Wszystko ci powiem. Tylko nie denerwuj się ! Jesteś w ciąży nie powinnaś ! - zacząłem ją uspokajać.
-Przy tobie nie mogę być spokojna.
-uspokójcie się -starał się przerwać kłótnie Liam.
-Zamknij się kurwa ! - wydarła się na niego. - Zayn, ja chciałam tylko z tobą pogadać o tym że znów znalazłam te jebane prochy w naszym domu ! Ale oczywiście musiałam się dowiedzieć jeszcze coś.!!!
-Dobrze uspokój się, to da się ogarnąć.
-Co da się kurwa ogarnąć ? Ciebie ? pfy. Na ciebie już za późno. Jesteś jebanym ćpunem !
Nerwy mi puściły. Nie panowałem nad sobą. Moja ręka z wielkim zamachem poleciała w stronę Van.
Nigdy bym nie pomyślał że to zrobie. NIGDY !
Chłopaki zaczęli mnie trzymać. Ale było już za późno. Moja ręka zetknęła się z jej gładkim policzkiem.
-Vanessa- powiedziałem po cichu, nie wierząc co zrobiłem. - Ja.. ja nie chciałem... To.. - nie dane było mi dokończyć.
-Jesteś nikim. -Wyjęczała trzymając się za policzek. -Z nami koniec. Zapomni o mnie. O nas!
-Ale skarbie.- starałem się spokojnie pogadać.
-Spierdalaj ! Damski bokser. ! - wykrzyknęła z płaczem i pobiegł na góre. Nie biegłem za nią.
Byłem za bardzo oszołomiony.
Nie wiedziałem co się dzieje !
Pare minut potem Van schodziła z walizką na dół.
-Po resztę rzeczy przyjdę w swoim czasie.
-Vanessa, pogadajmy.
-Ty już przegiąłeś. To już koniec Zaynie. A teraz idę bo taksówka czeka. Żegnajcie.
Stałem i nie wiedziałem, jak się zachować.
Za chwile usłyszałem trzask zamykanych drzwi.
I odjeżdżający samochód.
-Zayn - próbował zacząć spokojnie Li.
Lecz ja byłem za bardzo zagubiony.
-Wypierdalać ! - krzyknąłem nagle.
-Ale... - próbował zacząć Niall.
-powiedziałem coś ! - wykrzyczałem ponownie.
Wyszli.
Miałem ochotę coś rozwalić !
Wszystko co miałem pod ręką zostało rozwalone.
Wszystkie lampy, figurki, obrazy. WSZYSTKO!

środa, 15 października 2014

Rozdział 40

                           Rozdział 40

Obejrzałem się odruchowo na okno i zobaczyłem GO !
Patrzył się w okno.
Mierzył nas wzrokiem.
-Van. Ubieraj szybko kurtkę i poczekaj na mnie.
Wybiegłem zanim dziewczyna coś powiedziała.
Wybiegłem na dwór.
Uderzył mnie zimny powiew jesieni, jego już nie było.
Wróciłem po Vanesse, po czym jak najszybciej zabrałem ją do domu.
Zamknąłem wszystkie możliwe drzwi.
Zasunąłem rolety w oknach.
-Powiesz mi do cholery o co chodzi ?
-Nie.
-Aha, dzięki.
-Idź spać ja muszę coś zrobić.
Obróciła się na pięcie i poszła na górę.
 A ja zadzwoniłem po chłopaków.
Musimy się go pozbyć raz na zawsze.
Po 15 minutach chłopaki siedzieli już w moim salonie.
-Musimy się go pozbyć - uśmiechnąłem się szyderczo - nawet wiem jak.

*Oczami Van*

Siedziałam i czytałam książkę.
Coś mnie korciło aby podsłuchać o czym gadają.
Stanęłam obok schodów aby mnie nie zauważyli i zaczęłam podsłuchiwać.
-Musimy się go pozbyć - powiedział Mulat po czym się uśmiechnął  - nawet wiem jak.
Kogo chcą się pozbyć ?!
Dlaczego ?!
Czy to ma coś wspólnego z tą sytuacją w knajpie ?
Chyba muszę sobie z nim pogadać .
Poszłam do sypialni i próbowałam znów zająć się czytaniem książki.
Ale nie mogłam !
Ta sytuacja mi nie pozwalała, musiałam się dowiedzieć o co chodzi.
Po 30 minutach zeszłam na dół, a tam co zobaczyłam przeraziło mnie!
biały proch na stole a oni leżą na kanapie, odpłynęli !
-Kurwa Mać ! - krzyknęłam
Teraz poszłabym do Lily, lecz niestety jej nie ma !
Jestem sama.
A do rodziców nie pójdę ponieważ będą się pytali o co chodzi.
Wbiegłam do sypialni i zamknęłam się na klucz.
-Nie wyjdę - szepnęłam do siebie.

*Oczami Zayna*

Zabalowaliśmy wczoraj za bardzo.
Wszędzie był 'Biały proszek'
Poszedłem na górę aby zobaczyć co robi Van ale miała zamknięte drzwi.
-otwórz. -powiedziałem stanowczo. Bałem się że coś się stało, ona się nie odzywała
-Nie -zaszlochała
-Dlaczego ?
-Ty dobrze wiesz a teraz odejdź i idź to posprzątaj. Nie rozumiesz że nie pomagasz mi !?
Nic się nie odezwałem zszedłem na dół, po czym posprzątałem to świństwo.
Zrobiłem naleśniki i czekałem aż wybudzą się chłopaki.
Oni zmienili się.
Żaden nigdy nie chciał ''brać''
A teraz?
Szkoda gadać.
Pierwsze obudził się Niall, ponieważ poczuł naleśniki.
A potem reszta.
Ja siedziałem i nie jadłem gdy każdy się obżerał
Czekałem na Van.
Lecz ona nie przyszła.
Poszedłem po nią.
-Otwórz.
-Nie
-Na pewno nie?
-Na pewno !
Nim się obejrzałem drzwi nie było.
Wielki huk.
Za chwile zjawili się chłopaki pytając o co chodzi.
Zobaczyli wyważone drzwi i zamilkli.
-Pomogłem otworzyć ci te pieprzone drzwi. - wrzasnąłem - jesz naleśniki czy nie ? - powiedziałem nadal głośno lecz nie tak głośno jak wcześniej.

*Oczami Van*

Miałam go dość, ubrałam się i pojechałam do rodziców.
-Hej mamo. -powiedziałam do kobiety otwierającej mi drzwi.
-Hej skarbie. Coś się stało ? -zapytała wpuszczając mnie do środka.
-Niee... - uśmiechnęłam się słabo. -tak przyszłam, mam nadzieję że nie przeszkadzam .
-No co ty - powiedziała po czym mnie przytuliła.
I tak miną mi dzień siedziałam z mamą i tatą gadając o różnych ważnych i mało ważnych rzeczach.

*Oczami Zayna*

Była już 21.
Jej nadal nie ma.
Dzwonić ?
Może nie?
Zadzwonie.
-Halo? -odezwał się słodki głos Van.
-Gdzie jesteś ? Martwię się.
-Nocuję dziś u rodziców. A ty przemyśl to i owo. - po tych słowach rozłączyła się.
W pewnym sensie lepiej dla mnie, ponieważ Mam więcej czasu na 'misje'
Zadzwoniłem do chłopaków i umówiłem się że za pare minut spotkamy się w parku, niedaleko bazy Justina.
Chłopaki załatwili już bronie i takie tam.
Gdy sam byłem gotowy wsiadłem do samochodu i odjechałem z piskiem opon.
Zatrzymałem się dalej od latarni, aby nie rzucać się w oczy.
-No to zaczynamy-powiedziałem do siebie na zachętę.
Zobaczyłem w oddali chłopaków.
-Gotowi? - zapytał Lou.
-Gotowi! - odkrzyknęli
-Zamknijcie się! Mogą nas usłyszeć !
-A teraz pożałuje, za skrzywdzenie mojej Van. I przy okazji nas.Wtedy nie daliśmy radę, bo byliśmy pieprzonymi nastolatkami. Ale teraz... -uśmiechnąłem się cwaniacko.
Skradaliśmy się do opuszczonego budynku bez okien i drzwi.
Ale to że nie było okien i drzwi to nie znaczyło że nie postawili tam swoich kamer.
-Uważajcie, mogą już wiedzieć żę jesteśmy.
-I tak ich rozpierdolimy. -Powiedział pewnie Haz.
-Nie był bym takie pewien. - odezwał się głos za nami.
-Justin... -powiedziałem z zaciśniętymi zębami.
-Zgadłeś drogi kolego. Nadal jesteś szczeniakiem któr nie dosięga mi do pięt. Więc wycofaj się zanim nikt nie ucierpiał.
-Ucierpi ktoś, ale u ciebie.
-łoo, już się boje.
Nagle poczułem jak ktoś łapie mnie za ręce i skręca to tyłu.
to samo z chłopakami.
Jakiś zapaśnik sumo trzymał i nie chciał puścić.
Nim sie obejrzałem Justin był przy mnie i szybko przyłożył mi do głowy pistolet....
Potem słyszałem tylko strzał....