środa, 15 października 2014

Rozdział 40

                           Rozdział 40

Obejrzałem się odruchowo na okno i zobaczyłem GO !
Patrzył się w okno.
Mierzył nas wzrokiem.
-Van. Ubieraj szybko kurtkę i poczekaj na mnie.
Wybiegłem zanim dziewczyna coś powiedziała.
Wybiegłem na dwór.
Uderzył mnie zimny powiew jesieni, jego już nie było.
Wróciłem po Vanesse, po czym jak najszybciej zabrałem ją do domu.
Zamknąłem wszystkie możliwe drzwi.
Zasunąłem rolety w oknach.
-Powiesz mi do cholery o co chodzi ?
-Nie.
-Aha, dzięki.
-Idź spać ja muszę coś zrobić.
Obróciła się na pięcie i poszła na górę.
 A ja zadzwoniłem po chłopaków.
Musimy się go pozbyć raz na zawsze.
Po 15 minutach chłopaki siedzieli już w moim salonie.
-Musimy się go pozbyć - uśmiechnąłem się szyderczo - nawet wiem jak.

*Oczami Van*

Siedziałam i czytałam książkę.
Coś mnie korciło aby podsłuchać o czym gadają.
Stanęłam obok schodów aby mnie nie zauważyli i zaczęłam podsłuchiwać.
-Musimy się go pozbyć - powiedział Mulat po czym się uśmiechnął  - nawet wiem jak.
Kogo chcą się pozbyć ?!
Dlaczego ?!
Czy to ma coś wspólnego z tą sytuacją w knajpie ?
Chyba muszę sobie z nim pogadać .
Poszłam do sypialni i próbowałam znów zająć się czytaniem książki.
Ale nie mogłam !
Ta sytuacja mi nie pozwalała, musiałam się dowiedzieć o co chodzi.
Po 30 minutach zeszłam na dół, a tam co zobaczyłam przeraziło mnie!
biały proch na stole a oni leżą na kanapie, odpłynęli !
-Kurwa Mać ! - krzyknęłam
Teraz poszłabym do Lily, lecz niestety jej nie ma !
Jestem sama.
A do rodziców nie pójdę ponieważ będą się pytali o co chodzi.
Wbiegłam do sypialni i zamknęłam się na klucz.
-Nie wyjdę - szepnęłam do siebie.

*Oczami Zayna*

Zabalowaliśmy wczoraj za bardzo.
Wszędzie był 'Biały proszek'
Poszedłem na górę aby zobaczyć co robi Van ale miała zamknięte drzwi.
-otwórz. -powiedziałem stanowczo. Bałem się że coś się stało, ona się nie odzywała
-Nie -zaszlochała
-Dlaczego ?
-Ty dobrze wiesz a teraz odejdź i idź to posprzątaj. Nie rozumiesz że nie pomagasz mi !?
Nic się nie odezwałem zszedłem na dół, po czym posprzątałem to świństwo.
Zrobiłem naleśniki i czekałem aż wybudzą się chłopaki.
Oni zmienili się.
Żaden nigdy nie chciał ''brać''
A teraz?
Szkoda gadać.
Pierwsze obudził się Niall, ponieważ poczuł naleśniki.
A potem reszta.
Ja siedziałem i nie jadłem gdy każdy się obżerał
Czekałem na Van.
Lecz ona nie przyszła.
Poszedłem po nią.
-Otwórz.
-Nie
-Na pewno nie?
-Na pewno !
Nim się obejrzałem drzwi nie było.
Wielki huk.
Za chwile zjawili się chłopaki pytając o co chodzi.
Zobaczyli wyważone drzwi i zamilkli.
-Pomogłem otworzyć ci te pieprzone drzwi. - wrzasnąłem - jesz naleśniki czy nie ? - powiedziałem nadal głośno lecz nie tak głośno jak wcześniej.

*Oczami Van*

Miałam go dość, ubrałam się i pojechałam do rodziców.
-Hej mamo. -powiedziałam do kobiety otwierającej mi drzwi.
-Hej skarbie. Coś się stało ? -zapytała wpuszczając mnie do środka.
-Niee... - uśmiechnęłam się słabo. -tak przyszłam, mam nadzieję że nie przeszkadzam .
-No co ty - powiedziała po czym mnie przytuliła.
I tak miną mi dzień siedziałam z mamą i tatą gadając o różnych ważnych i mało ważnych rzeczach.

*Oczami Zayna*

Była już 21.
Jej nadal nie ma.
Dzwonić ?
Może nie?
Zadzwonie.
-Halo? -odezwał się słodki głos Van.
-Gdzie jesteś ? Martwię się.
-Nocuję dziś u rodziców. A ty przemyśl to i owo. - po tych słowach rozłączyła się.
W pewnym sensie lepiej dla mnie, ponieważ Mam więcej czasu na 'misje'
Zadzwoniłem do chłopaków i umówiłem się że za pare minut spotkamy się w parku, niedaleko bazy Justina.
Chłopaki załatwili już bronie i takie tam.
Gdy sam byłem gotowy wsiadłem do samochodu i odjechałem z piskiem opon.
Zatrzymałem się dalej od latarni, aby nie rzucać się w oczy.
-No to zaczynamy-powiedziałem do siebie na zachętę.
Zobaczyłem w oddali chłopaków.
-Gotowi? - zapytał Lou.
-Gotowi! - odkrzyknęli
-Zamknijcie się! Mogą nas usłyszeć !
-A teraz pożałuje, za skrzywdzenie mojej Van. I przy okazji nas.Wtedy nie daliśmy radę, bo byliśmy pieprzonymi nastolatkami. Ale teraz... -uśmiechnąłem się cwaniacko.
Skradaliśmy się do opuszczonego budynku bez okien i drzwi.
Ale to że nie było okien i drzwi to nie znaczyło że nie postawili tam swoich kamer.
-Uważajcie, mogą już wiedzieć żę jesteśmy.
-I tak ich rozpierdolimy. -Powiedział pewnie Haz.
-Nie był bym takie pewien. - odezwał się głos za nami.
-Justin... -powiedziałem z zaciśniętymi zębami.
-Zgadłeś drogi kolego. Nadal jesteś szczeniakiem któr nie dosięga mi do pięt. Więc wycofaj się zanim nikt nie ucierpiał.
-Ucierpi ktoś, ale u ciebie.
-łoo, już się boje.
Nagle poczułem jak ktoś łapie mnie za ręce i skręca to tyłu.
to samo z chłopakami.
Jakiś zapaśnik sumo trzymał i nie chciał puścić.
Nim sie obejrzałem Justin był przy mnie i szybko przyłożył mi do głowy pistolet....
Potem słyszałem tylko strzał....

3 komentarze:

  1. Przeczytałam z zainteresowaniem wszystkie rozdziały w 3 dni. Masz ogromny talent do pisania. Z niecierpliwościa czekam na kolejne rozdziały! ;)

    OdpowiedzUsuń