piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 48

                             Rozdział 48

*Pare miesięcy później*

Znów z Zaynem mieszkamy razem.
Lada chwila będzie poród.
Za chrzestną mamy zamiar wziąć Lily.
A chrzestnego Paul'a.
Mamy ich zgodę na to.
Chłopaki grają dziś ostatni koncert zespołu.
Oczywiście jest to koncert charytatywny.
Ja nie poszłam bo może być duży tłok i bardzo głośno.
A nie chce zaszkodzić dziecku.
Zaraz ma przyjść do mnie Lily i idziemy po zakupy dla dziecka.
Niby mam już pokupowane wszystko ale chciałam bym jeszcze jakieś ubranka ponieważ mam mało bo nie miałam czasu na zakupy.
Zadzwonił dzwonek.
Lily.
-Hejka- powiedziała szczęśliwa całując mnie w policzek. - Gotowa?
-Jasne aby założę kurtkę i buty.
-Czekam w samochodzie- powiedziała i wyszła.
Ubierając buty zakręciło mi się w głowie.
Usiadłam sobie na podłodze i zaczęłam płakać, wszystko zaczęło mnie boleć.
Po paru minutach weszła zniecierpliwiona Lily.
-Co ci jest ? -podbiegła szybko widząc sytuacje.
-Słabo mi. Pomóż.
Nagle poczułam jak pociekło mi coś po nodzę.
Wody ciążowe !
Lily także to zobaczyła.
-Jedziemy do szpitala i to szybko.
Przyjaciółka podnosiła mnie ostrożnie i zaprowadziła do samochodu .
-Trzymaj się kochana. - powiedziała słowa otuchy.
Niestety one nie pomogły.
Po paru minutach dojechałyśmy do szpitala.
Lily zniknęła na pare sekund.
po chwili przybiegła z pielęgniarkom i wózkiem.
-Proszę usiąść. -powiedziała szybko uśmiechając się pośpiesznie.
Zrobiłam co mi kazała.
Jechałam na wózku z wielką prędkością.
a może tylko tak mi się wydawało .
Pielęgniarka gadała o czymś z lekarzem ale wielki ból nie dał mis się skupić.
-Lily- podziałałam cicho - Zadzwoń po Zayna.
Potem wjechałam na jakąś sale operacyjną.
Lily nie mogła już wejść.

*Oczami Zayna*

Koncert trwa w najlepsze.
Minęła już godzina od rozpoczęcia ostatniego koncertu.
a ludzi ciągle przybywa.
Nagle zadzwonił telefon.
- Lily. - powiedziałem pod nosem.
'A możne się coś stało?' Myślałem nad najgorszymi scenariuszami.
Nie, nawet tak nie chce myśleć.
-Halo. Zayn? Musisz szybko przyjechać do szpitala. Vanessa rodzi.
-Już jadę.
Rozłączyłem się i pobiegłem do chłopaków.
-Ja muszę uciekać,
- pojebało cię  ? Dopiero zaczął się koncert . -powiedział wkurwiony Hazz.
-Vanessa rodzi- wykrzyknąłem. - Ja lece. Poradzicie sobie.
Wsiadłem w mój samochód i z piskiem opon pojechałem na porodówkę.
Wszedłem do szpitala i czekałem razem z Lily.
Po 2 godzinach wyszedł lekarz. Jego mina nie wyrażała nic.
Podbiegłem do niego.
-Mogę zobaczyć narzeczoną i dziecko ?
-Narzeczona jest w szoku po porodowym a dziecko w ?Inkubatorze? (Coś takiego) właśnie chcę o tym z panem pogadać. Zapraszam do gabinetu.
Podążałem za nim szybkim krokiem.
Otworzył drzwi i kazał usiąść.
-Nie owijając w bawełnę i nie tracić czasu. Pana syn nie jest całkiem zdrowy. Ma całkiem dużą wadę serca.
-Że co ? -Nie mogłem uwierzyć...

niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 46

                            Rozdział 46

-Więc o czym chciałeś pogadać? -Zapytałam, przerywając niezręczną ciszę.
-O nas....
-Zayn. - To trudne mu nie wybaczyć. -Ale ty mnie uderzyłeś. Potraktowałeś jak szmatę.
-To nie było świadomie. Nie możesz tak teraz ode mnie odejść ! Co z naszym dzieckiem ? -Zrobił wielki nacisk na ''Naszym''.
-Eh...
-Proszę, wybacz mi ! Jesteś w szóstym miesiącu ! Niedługo nasz skarb się urodzi. Ja cię tak nie zostawie.
Nie wiedziałam co się dzieję.
Rozpłakałam się.
Rozpłakałam się jak małe dziecko któremu nie dawano jeść.
Płakałam i płakałam.....
Nagle ktoś zapukał.
A to tylko Lily z herbatą.
-Ojej, przepraszam. Weszłam w nie porę.
-Nie ni się nie dzieję. -Otarłam łzy i się uśmiechnęłam.
-Jak coś to wołaj.  -powiadomiła mnie.
-Ok.
Wyszła.
A mi się chciało dalej płakać.
Złapałam herbatę i zaczęłam ją sączyć pomału aby się nie sparzyć.
Nagle poczułam jak ktoś zabiera mi tą herbatę i potem już czuję tylko dotyk jego ust.
Nie odpychałam go ani nic.
Sama tego od niego oczekiwałam.
-Wybaczam ci. - powiedziałam i pogłębiłam pocałunek.
-Kocham cię - powiedział i dotknął brzucha. -Ciebie też.
Siedzieliśmy tak przytuleni do siebie.
-Jutro mam wizytę u lekarza ! Zapomniałabym.
-To jutro dowiesz się czy to chłopak czy dziewczynka ?
-Taak - powiedziałam już mega szczęśliwa.
-Dla mnie nie ważne czy to chłopak czy dziewczynka. Będę kochał i tak najmocniej na świecie !
nic nie powiedziałam.
No bo co tu gadać?
Wtuliłam się w niego.
I na siedząco usnęłam mu na kolanach.
Rano wstałam szczęśliwa.
Leżałam w łóżku przebrana i okryta kołdrą.
Zayna nie było.
Zeszłam pomału do salonu.
Siedziała tam Lily jedząc tosty i oglądając jakieś bajki. Ah.. cała Lily.
-Hejka. Jak się spało?
-Wspaniale - uśmiechnęłam się. -Gdzie Zayn ?
-W kuchni.
Moje nogi od razu skierowały się w stronę kuchni.
Zobaczyłam Go.
Był bez koszulki.
Jego mięśnie napinały i rozluźniały się przy każdym jego ruchu.
Robił Naleśniki.
-Hej kotek. -powiedział po czym mnie pocałował. -Jak pamiętasz nie za dobrze gotuję dlatego Lily mi pomogła.
-Hahah pamiętam.
Po zjedzonym śniadaniu, poszłam się ubrać i Zayn zawiózł mnie do lekarza.
-Wejść z tobą? -zapytał gdy zostałam wezwana do gabinetu.
-tak. - odpowiedziałam krótko.
Po wszystkich badaniach okazało się że wszystko jest w porządku.
-A co do płci dziecka. -zaczął lekarz. - chce pani wiedzieć?
-Oczywiście.
-To jest chłopiec.
 -Będe miała synka - powiedziałam pod nosem i mała łezka szczęścia wydostała się z mojego oka, lecz została wytarta zaraz przez Zayna.
-Jak go nazwiemy ? -zapytał Zayn wychodząc z gabinetu.
-Gdy go urodzę dopiero wymyślę imię dla niego. Zobaczę jakie będzie mu imie pasowało.
-Hehehe wariatka- powiedział dając mi całusa.
-Ale tylko twoja. -dałam kolejnego całusa.

wtorek, 18 listopada 2014

Rozdział 45

                           Rozdział 45

Uuuu....
Lily będzie miała chłopaka !
Ale cieszę się jej szczęściem !
Po paru minutach mojego myślenia, przyszli.
Humorek mieli szampański !
-Co tam ? Jak tam? -Zapytał Paul.
-A dobrze - zaśmiałam się. - A u ciebie ?
-Wspaniale - powiedział po czym spojrzał na Lily.
Lily się zawstydziła, na jej policzkach pojawiły się czerwone rumieńce.
Jeszcze nigdy takich nie miała !
-My się niedługo będziemy zbierać, jest grubo po północy. - Powiedziałam. Ponieważ czułam niewielkie zmęczenie.
-Okej, to ja jeszcze pójdę do łazienki. - powiedziała po czym odeszła.
-Opiekuj się nią - powiedziałam do Paula po czym się uśmiechnęłam.
-Będę ją traktować jak księżniczkę.
-Dziękuje -powiedziałam po czym go przytuliłam.
Po 3 minutach Lily wyszła z łazienki.
-To my lecimy. - powiedziała Lily do Paula. Nie wiedziała jak się zachować.
-Poczekam w samochodzie. -powiadomiłam brunetkę po czym wyszłam żegnając się z Paulem.
Lily jest nieśmiała.
Nie utrudniałam jej tego.
Wyszłam. niech mają chwile dla siebie.
Wsiadłam do samochodu i czekałam.
Po jakiś 5 minutach wyszła ucieszona.
Wsiadła do samochodu i tak w ciszy pojechałyśmy do domu.
Zaparkowałam na podjeździe po czym wyszłam z samochodu.
Spojrzałam na drzwi wejściowe i zobaczyłam że koło nich siedzi Zayn.
-Co ty tu do cholery robisz? Jest już po północy ! - Powiedziałam nieco wkurzona.
-Czekam na ciebie od 19 !
-Niby po co?
-Żeby cię kurwa przeprosić ! Nie umiem żyć bez ciebie. Każdy dzień bez ciebie to piekło. Kocham cię! Tak samo jak napisze nienarodzone dziecko ! Będę zawsze kochał ciebie jak i dziecko !
-Chodź wejdziemy do domu to pogadamy.
Otworzyłam drzwi, weszłam do domu po czym poszłam do kuchni i wstawiłam wodę na herbatę.
-Lily, jak zagotuję się woda to zrobisz nam herbaty ?
-Jasne odkrzyknęła z salonu.
-Chodź do mnie do pokoju.
Weszliśmy spokojnie.
Głucha cisza.
Zabijająca mnie od środka.
-Więc o czym chciałeś pogadać? -Zapytałam, przerywając niezręczną ciszę.
-O nas....


środa, 12 listopada 2014

Rozdział 44

                          Rozdział 44


Usiadłyśmy sobie dalej od parku, aby znów ich nie spotkać.  
Nagle dostałam SMS.
''Hej, wziąłem sobie twój numer od Iana. Może wpadniesz dziś do mnie ze swoją przyjaciółką ? Zrobiłbym jakąś dobrą kolację  :)) /Paul. ''
-Masz ochotę dziś gdzieś wyjść ? -Zapytałam grzecznie Lily.
-A dokładniej gdzie ?
-Na kolację do Paula.
-Nieee.... -zaprotestowała szybko. - Nie chcę znów przebywać w towarzystwie Iana.

 -Zaraz napisze do niego czy będzie Ian. - powiedziałam, mając nadzieję że go nie będzie.
''A czy będzie na tej kolacji Ian ? :)) '' 

 Wysłałam.
Dostałam raport że wiadomość została wysłana.

A po niecałej minucie dostałam odpowiedź.
''Nie jego nie będzie. :) Mam nadzieję że przyjdziecie. ''
-Napisał mi że nie będzie Iana. To  idziemy czy nie ? - Zapytałam Lily.
-Możemy pójść, i tak nie mamy nic do roboty.
''Przyjdziemy. :) O której godzinie mamy się zjawić ? I mieszkasz w tym samym  domu? ''
Po chwili dostałam odpowiedź.
''Przyjdźcie jakoś koło 17, mieszkam tak gdzie wtedy. :) Do zobaczenia ! ;*''

 -Mamy czas do 17, a jest już 14. Może chodźmy kupić jakieś sukienki. Tu niedaleko jest fajny sklep dla ciężarnych. Pójdziemy pierwsze tam a potem do galerii po coś dla ciebie! -powiadomiłam brunetkę.
-Okej.
Po jakiejś godzinie miałyśmy już pełne zestawy na dzisiejszy wieczór.
Ja kupiłam sobie śliczną beżową sukienkę [KLIK]

A Lily czarną. [KLIK]
Gdy byłyśmy już w domu, wzięłyśmy się za makijaż i włosy.
Spojrzałam na zegarek. 16.30.
My już gotowe więc możemy już wychodzić.
Lily wsiadła za kierownicę samochodu i odjechałyśmy w stronę domu Paula.  
Lily zaparkowała samochód na domowym parkingu Paula.

Jego dom nic się nie zmienił.
Nadal bogato przytulny.
Zadzwoniłam dzwonkiem.
Po chwili w drzwiach zobaczyłam bruneta.
-Witam, witam. - powiedział jak prawdziwy gospodarz.
-A dzień dobry.- zaśmiałam się.
-ślicznie wyglądacie.
-Dziękujemy. - powiedziała Lily.Próbowała z dystansem. Traktowała go prawie jak Iana.
-Kolacja za 15 minut będzie gotowa. - powiedział uśmiechnięty Paul.
-Ok, my pójdziemy przypudrować noski. Gdzie jest łazienka ? - Zapytałam Paula. Musze pogadać z Lily.

-Na końcu korytarza na lewo.
Złapałam Lily za rękę i pociągnęłam ją w stronę łazienki.
Wchodząc do łazienki zamknęłam drzwi.
-Lily, on nie jest jak Ian. On jest miłym i porządnym chłopakiem, nie musisz traktować go z dystansem.
-No ja nie wiem, w końcu się z nim przyjaźni...
-Zaufaj mi. - powiedziałam po czym się do niej przytuliłam.
-ok. A teraz chodźmy bo się będzie niecierpliwił.
Wyszłyśmy z łazienki śmiejąc się z nie wiadomo czego. 

-Już właśnie wkładam na talerze. Siadajcie w salonie.
Skierowaliśmy kroki do salonu.
Przyszedł gospodarz.
Z kolacją.
-Pyszna- powiedziałam po paru kęsach.
-Miło słyszeć. A tobie Lily smakuje ? -Zapytał grzecznie.
-Jest wyśmienite. Gotujesz?
-Rzadko, brak czasu. -zaśmiał się.
NAgle wziął białe wino i rozlał bo kieliszkach.
Podniósł swój kielich.
-Zdrowie wasze!
-Em.. Paul. Chyba o czymś zapomniałeś.
-Hmm.. O czym ?
-Ja nie mogę pić.
-O kurwa, zapomniałem. Zaraz przyniosę ci jakiś sok, może być pomarańczowy ?
-Tak, chętnie.
I tak miną nam wieczór.
Paul ciągle przystawiał się do Lily.
A Lily nie protestowała.
Podobało jej się.
Poszli na taras zapalić.
Ja  zostałam przy stole.
Kontem oka spojrzałam na taras.
Oni się całują !!!

poniedziałek, 3 listopada 2014

Rozdział 42

                             Rozdział 42

*Oczami Vanessy*

Miną miesiąc.
Lily wróciła już do domu.
Aktualnie mieszkam u niej.
Od czasu do czasu dostawałam kwiaty.
Dziś znów kurier zawitał do domu Lily,  w sumie trochę mojego domu, ponieważ płacę rachunki.
Niebieskie róże.
-proszę sie tu podpisać. - mówi kurier. Ten kurier który w tym miesiącu był u mnie 5 razy. -Dziękuje, widzę że ma pani powodzenie.
-Ta... - powiedziałam obojętnie. - Czy nie może mi pan zdradzić kto wysyła te kwiaty?
-Niestety nie. To już moja praca. Przepraszam, lecz nie pozwolono mi ujawnić osoby.
'pewnie Zayn' Pomyślałam.
-Dobrze, dziękuje. -powiedziałam.
-Ja także. Do widzenia. -machnął mi na pożegnanie ręka po czym odszedł.
Zamknęłam drzwi po czym poszłam do kuchni.
Lily właśnie przygotowywała obiad.
-Znów kwiaty od Zayna ?
-Taa, ale czy od Zayna to nie wiem. Chociaż pewnie tak.
-Eh.. Czy wszystkie chłopaki to takie dupki ? -Zapytała mnie Lily. Ale ja nie umiałam jej odpowiedzieć.
-Nie wiem - powiedziałam cicho.
-Obiad gotowy. - powiedziała Lily. Byłam jej wdzięczna że zmieniła szybko temat.
Ktoś zadzwonił do drzwi.
-Ja otworzę a ty nałóż na talerze.
-Dobrze - powiedziała uśmiechnięta Lily.
A ja idąc do drzwi zastanawiałam się kto to może pukać.
Powoli otworzyłam otworzyłam drzwi i ujrzałam Mulata z kwiatami w ręce
-Jak dobrze cię widzieć. -powiedział i ukazał rząd białych ząbków.
-Bez wzajemności. -powiedziałam oschle. Mina mu zrzedła. - czego chcesz?
-Przeprosić.
-A co kurier już kwiatów nie chce przynosić i sam musiałeś przyjść ?
 Popatrzył na mnie zdezorientowany.
-Ale o co ci teraz chodzi.
-dobrze wiesz o co. Nie przynoś mi więcej kwiatów. Ani przez kurierów ani sam nie przychodź !
-Ale ja nie przynosiłem ci kwiatów nawet przez kurierów !
-Ale jak to ? Dziś znów dostałam kwiaty.
-To nie ode mnie ! Chciałem dać ci chwile odpoczynku. Ale więcej już nie wytrzymam ! Wróć do mnie !
-Zayn. To nie ma sensu.
-Ma sens tylko ty go ukrywasz! Kocham cię!
Nie chciałam więcej tego słuchać.
Zamknęłam mu drzwi przed nosem.
Trochę chamsko, no ale.
Nie chciałam mu odpowiedzieć że go też kocham, bo by było że uległam.
Niech jeszcze trochę się pomęczy.
Ale nie da się ukryć, że chciałabym poczuć jego piękne usta.
Eh. A może było by lepiej gdybym mu wybaczyła...
NIE!
TAK!
Moja głowa pulsuje.
-Van? Co ty tak stoisz w tym przedpokoju ?
-A nic, nic - wymusiłam uśmiech - chodź bo jedzenie stygnie.
Zasiadłyśmy przy stolę i w ciszy zjadłyśmy obiad.
-Może przejdziemy się na spacer do parku ? Dziecku dobrze to zrobi
-No w sumie możemy się przejść. I tak nie mam nic do roboty.
Ubrałyśmy się cieplej, ponieważ jesień w Londynie nie należy do tych ciepłych.
Dziś dzień był akurat słoneczny, lecz chłodny.
Szłyśmy parkiem patrząc na ludzi.
Zakochane pay, rodziny, staruszki, dzieci.
Ah.. Piękny widok !
Nagle ktoś mnie przytulił od tyłu.
 Obejrzałam się i zobaczyłam Paul'a.
-Jeej!!! -Wtuliłam się w niego. -Jak ja dawno cię nie widziałam ! Może będzie już z rok. Ostatni raz widzieliśmy się na planie, jak nagrywaliśmy odcinki.
-No, trochę czasu minęło. A ty już urodziłaś ? -zapytał.
No tak. On nie wiedział o tym że poroniłam, wiedział tylko o tym że nie jestem już z  Ian'em.
-Um... - Lily zauważyła moją nie chęć do gadania o tym. No ale. Kiedyś gadałąm z nim o wszystkim - No bo ja, Poroniłam. A teraz jak widać znów zaszłam w ciąże. Ale nie chcę o tym rozmawiać.
-Przykro mi. Ian nic mi nie mówił. Chodź nadal się przyjaźnimy.
-Skończmy temat.
-Jasne. A ogólnie jak tam u ciebie ? Masz kogoś ?
-Skomplikowane. -zaśmiałam się nerwowo. -A co tak sam spacerujesz?
-Nie sam. Ian zaraz przyjdzie. - powiedział i ukazał szereg białych zębów. -O właśnie idzie!
o kurwa, jeszcze tego brakowało.
Spojrzałam zagubionym wzrokiem na Lily. Ona także nie była zadowolona z tego że on tu się zbliża.
-Hej piękna- powiedział po czym skierował na mnie wzrok.
-Nie mów na mnie tak !
-No ok. Hejka Lily.
-Hej - odmruknęła.
-Co tam u was?
-Po staremu. Ale my musimy już iść. - Powiedziała szybko Lily. Dziękuje jej za to.!
Odeszłyśmy jakieś 3 kroki.
-A Van. Mam nadzieję że kwiaty ci się podobają ! - krzyknął i poszedł w przeciwną stronę.
-Czyli to od niego. -szepnęłam i spojrzałam na Lily. Była zdziwiona. Tak samo jak ja.