wtorek, 8 kwietnia 2014

Rozdział 18

                                                           Rozdział 18

**Oczami El***

 -A czemu nie ma jej teraz ? Gdzie ona jest ? - zapytał Zayn trochę smutny a troche wkurzony.
-No bo....
-El proszę powiedz mu już, jak ty nie powiesz to ja powiem. Lepiej będzie jak się dowie, a list
dostanie jutro lub jeszcze dziś jak będzie się lepiej czuł. - szepną mi na ucho Liam, chyba on też już nie wytrzymuję i nie chce kłamać.
-No więc Zayn wiem że to nie łatwe ale niestety takie życie..  Zacznę od początku..
- Zayn ale jesteś gotowy? -zapytał zatroskany Li
-tak - odpowiedział pewnie Zayn.
Nagle drzwi karetki otworzyły się, a do nich weszli pielęgniarze (nie wiem kto się tym zajumuje xd) zaczęli wyciągać nosze z chłopakami, najpierw Louisa a potem Zayna.
-Nie zapomnę o tej naszej rozmowie ! - powiedział Zayn po czym został wywieziony z parkingu dla karetek do szpitala.
5 min potem dojechała reszta.
-Gdzie ochroniarze ? -zapytał Li nadchodzących chłopaków.
-Pojechali do Paul'a bo przyjechał do polski.
-No to super... - Liam nie był zadowolony z tej sytuacji.
-Podsłuchaliśmy rozmowe między Max'em a Paul'em i z tego co usłyszałem wynika że za tydzień ewentualnie dwa będziemy kontynuować naszą trasę ! A do tego biędziemy dwa razy dłużej przez to że mamy takie opóźnienia. - Powiedział Niall.
-No to kurwa zajebiście ! A co z Vanessą ?  - Nie mogłam już dłużej tego słuchać. Bolało mnie to.
-Przecież ty z nią zostaniesz, do tego są też jej rodzice. - No oczywiście Harry to naprawdę umie wybrnąć ! Czujecie ten sarkazm ?
-Ja.. ja.. Nie dam rady.. - Rozpłakałam się jak małe dziecko.
Chłopaki od razu mnnie przytulili
-dobra chodźcie do chłopaków pewnie już mają przydzielone sale.
Po 5 minutach byliśmy już w sali Louisa.
-Chłopaki ja ide na chwile do Zayna. - pocałowałam w policzek Lou, i poszłam.
Cichutko zapukałam, nikt nie odpowiadał. Zapukałam mocniej, nadal nic. W końcu weszłam.
Zayn spał..
-Chyba nie przyszłam w porę - powiedziałam po cichu do siebie. Już chciałam wychodzić  a odezwał się słaby głos.
-El zaczekaj.
-hmm.. myślałam że śpisz.
-Najwidoczniej już nie- posłał mi słaby uśmiech.
-No... - Zapadła ta głupia ciszaaa... -Jak się czujesz ? - ja pierdole ! ja to zawsze umiem wybrnąć !
-umm... dobrze..
-powiedz co się dzieje z Vanessą! - powiedział tak prosto z mostu, w sumie nie dziwie się mu.
-No więc tak.. Van nie mogła się pozbierać, przez to że zostaliście porwani . Zaczęła palić, ćpać, ciąć się, brać silne leki uspokajające. I jej stan zdrowia nie był za dobry, uciekła z domu cię szukać, znalezioną ją niedaleko lasu całą zimną i bladą.Potem zabrano ją do szpitala, tam zrobiono badania i okazało się  że ma jakiegoś guza, chcieli go usunąć operacyjnie, lecz ona nie chciała. Zwlekała z tym aż w końcu się doigrała.
-Czyli ona.... nie żyje ? - Zayn miał łzy w oczach, widać że go to boli.
-Nie, no co ty.
-To gdzie ona jest?
-Ona po tej operacji... - Zawahałam się czy na pewno mu powiedzieć, ale pomyślałam że musi znać prawdę, zasługuję na to.  - Ona jest w ciężkiej śpiączce.
-I jest w tym szpitalu ? - O nie, bałam sie tego pytania z jego strony.
-ttak - za jąkałam się niepewnie.
Popatrzyłam na Zayna a ten odkrył się z kołdry i zszedł z łóżka, założył kapcie i szedł w kierunku drzwi lecz powstrzymała  go pielegniarka która właśnie weszła aby podać mulatowi leki.
-A pan Malik gdzie się wybiera  ? -zapytała przesłodzonym głosem
-Nie pani sprawa - warkną po czym chciał ją wyminąć lecz ona staneła w drzwiach.
-A jednak moja- także odwarknęła.
-Ymm.. prosze pani bo tu coś przestało działać.- specialnie chciałam ją zagadać aby  dała wyść Zaynowi. Podeszła do mnie a ja szybko kiwnęłam Malikowi że ma iść, zrozumiał i szybko wyszedł a ja przez następne 10 minut tłumaczyłam co się zepsuło. ;D
Następnie poszłam do Lou.

***Oczami Zayna***

Pobiegłem szybko do recepcji i po tym jak dowiedziałem się w jakiej sali jest pobiegłem do windy, nie mogłem uwierzyć że wreszcie ją zobaczę ! Tak bardzo za nią tęskniłem.
Weszłem po cichu do sali.
Przeraziłem się, byłą taka blada i chuda! Jakby nie jadła 3 miesiące.
Położyłem obok niej delikatnie ręke, i zacząłem ją głaskać po policzku.
Po 2 godzinach siedzenia, maszyny strasznie zaczęły piszczeć wystraszyłem się.
Zaraz przybiegł lekarz z pomocnikami i zaczęli ją tym prądem, ej zaraz zaraz tego prądu używa się tylko gdy ktoś umiera.. O nie !
-Proszę opuścić salę ! - krzyknęła jedna z nich. Lecz ja dalej stałem jak kołek i patrzyłem. W końcu podeszła do mnie i mnie wyprowadziła. Patrzyłem przez szybę dopóki ta jędza nie zasłoniła jej. Ja ją tracę! Tracę moją Van.
-Ej stary co się stało?- Zapytał  Hazz idący w moją stronę.
-tracę ją ! Rozumiesz ? Jej życie jest na włosku ! - dałem łzom upust !















13 komentarzy:

  1. Super cudoo dawaj nexta ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej!!!! Wspaniały !
    Czekam na nexta !
    Życzę weny !

    <3

    OdpowiedzUsuń
  3. CUDOWNY!!!!!!!!!
    BOŻE! Van przeżyje, prawda? Ty nie możesz pozwolić jej umrzec (nie wiem jak to sie pisze więęęc)
    Rozdział GENIALNY, ZAJE***TY, SUPER itd. xd
    Czekam z niecierpliwością na nn i DUUUUŻOOO weny CI życzę ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu powiedz że Van przeżyje! Ona musi żyć! Musi!
    Czekam na następny. Tylko błagam dodaj go szybko :)
    Buziaki:*
    A.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudooooo !!!! <3 Weny życzę !

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie by było jak bys pisala albo codziennie albo co 2 dzien :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oby Van przeżyła i żeby orzenila sie z.Zaynem i mieli dziecci i było wszystko dobrze dodawaj durzo rozdziałów chociaż 2 na jeden dzień proszę :) ps kocham Zayna <<3

    OdpowiedzUsuń
  8. Durzo WENU DAJESZ NASTĘPNE I TO KILKA BO NIE WYTRZYMAM!!!

    OdpowiedzUsuń