niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 28

                                     Rozdział 28


***Oczami Vanessy***

Wstałam, i nie wiedziałam co się dzieję.
A no tak, to mój głupi telefon.
-Halo - zapytałam zaspana. Nawet nie wiem z kim mówię.
-Van?! - aha. już wiem chociaż nie chcę już wiedzieć.
-Tak, stało się coś ?
-Tak, zbieraj Iana i przyjedź do studio Paul będzie za niedługo.
-Okej.
Lekko wkurzona. Wstałam i zaczęłam budzić Iana.
-Kochanie... - zaczęłam cicho i spokojnie mówić. lekko go przy tym szturchając. -Kochanie - krzyknęłam mu do ucha a tez spadł z łóżka..... Na mnie.
-Ała- krzyknęłam ponieważ jego łokieć wbił mi się w brzuch.
-przepraszam. - powiedział zaspany Ian po czym wgramolił się na łóżko pomagając mi wstać.
-Po co mnie budziłaś ?
-Za jakieś 10 min mamy być w studiu.
-Upss... - powiedział szybko po czym juz go nie było .
-Sama zaczęłam się powoli zbierać.
Ubrałam na siebie zielone rurki, ponieważ dziś było chłodno i ponuro ale to oczywiste ponieważ to Londyn.
Ubrani zeszliśmy do przedpokoju aby założyć buty, i kurtki.
-Zajedziemy potem do Macdonalda ?- Zapytał Ian z miną smutnego pieska.
-Jak będziesz grzeczny- zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek.
Wsiedliśmy do samochodu po czym w pośpiechu ruszyliśmy w stronę studia.
Przeszkodziły nam małe korki, no ale źle nie było.
Po 10 minutach dojechaliśmy wreszcie do studia.
Zapukaliśmy do wielkich metalowych drzwi po czym weszliśmy.
-Hej, Derek. Coś się stało ważnego że nas wzywasz tak rano ? - Zapytał Ian.
-Tak, stało się coś.
-A może powiesz co - powiedział zirytowany Paul.
-No więc serial miał wielką uwagę w telewizji dopóki... - Ze smutniał - Powstało wiele innych seriali które przebiły nasz. Więc niestety, ale będziemy musieli zdjąć z anteny serial.
-To smutne. - powiedziałam, lekko z irytacją. Może dlatego że już czasami miałam dość Derek'a.
-Panno Cogiel, czy ja właśnie usłyszałem irytację ? - Zapytał oburzony.
-Ależ skąd.- odpowiedziałam słodko a naprawdę myślałam ''Wal się pieprzony dziadzie ''
-To tyle, opuście mój gabinet - upss. chyba się za to wkurzył. - Wasze pieniądze za jakąś godzine powinny być na koncie bankowym.
We trójkę zjechaliśmy windą po czym pojechaliśmy do Maka a następnie  do mojego i Iana domu.
-Chłopaki ja jadę sobie do Lily. Zostanę u niej na noc, nie szalejcie za bardzo. - powiedziałam po czy poszłam pocałować Iana i przytulić Paula.
-Kocham cię - krzykną Ian gdy otwierałam drzwi wejściowe.
Wsiadłam szybko do samochodu ponieważ było zimno. I ruszyłam w stronę domu Lily.
Spojrzałam lekko do przodu i  zauważyłam że Lily idzie, zatrzymałam się koło niej po czym otworzyłam szybę.
-P odwieść panią ? - Zaśmiałam się.
-A chętnie.
I tak właśnie śmiejąc się całą drogę dojechaliśmy do domu Lily.

*Godzina około 22*
Jeszcze nie piłyśmy o kurdę!
-Podjedziesz ze mną do monopolowego?
- okej.W sumie możemy się przejechać b po ostatniej imprezie nie zostało mi nic alkoholu !
 -Okej tylko ubierz się cieplej, bo jest strasznie zimno na dworze.
-okej czekaj na mnie w samochodzie.
-A Lily! -Krzyknęłam za nią a ta stanęła na środku schodów.
-Tak?
-Musisz coś ze mną zrobiĆ !
 (...)
-już ? - dobijała się Lily do drzwi łazienki.
-Już minutkę - oznajmiłam po czym otworzyłam drzwi z płaczem.
-Boże, naprawdę ? - Powiedziała uradowana. - Bedę ciocią !!!! - Krzyknęła na cały dom.
A ja bardziej przytuliłam się do niej rycząc.
-Nie płacz, Ian jest opiekuńczy i bardzo ale to bardzo się ucieszy.  Wszystko się ułoży. Masz już 21 lat ! Kobieto ! (niech będzie te 21 xd) - powiedziała po czym mnie przytuliła mocniej
-Jak on na to zareaguje ?! - Powiedziałam szlochając.
-Nie wiem - powiedziała smutno. - Ale możemy to sprawdzić. ! - Krzyknęła radośnie. - a i ja prowadzę!.
Wsiadłyśmy w pośpiechu do auta Lily, po czym szybko nie zważając na prędkość jechałyśmy do moojego domu.
Gdy byłyśmy już pod domem jeszcze bardziej się popłakałam. Bałam się.
-Idź!  -pośpieszała mnie Lily.
-Pójdź ze mną prosze !
-No dobrze.
Weszłyśmy po cichu do domu, to co zobaczyłam było przerażające.
Puszki, butelki, kartony po pizzy itp. Wszystko na podłodze !
Z góry było slychać śmiechy. Więc razem z Lily weszłyśmy po cichu po schodoach.
To co zobaczyłam na dole to nic w porównaniu do tego!
Ian  goły z jakąś babą!
-Czy ciebie naprawde popierdoliło - wydarła się Lily. Ian z tą suką aż podskoczyli.
-Um.. Vanessa, to nie tak jak myślisz.
-Spierdalaj.- Powiedziałam wściekła.
-Wiedzisz co narobiłeś ? przez ciebie Van się denerwuje. - Wykrzykiwała Lily. - Przez ciebie może nawet poronić !
No kurwa ! Lily, ty i twój niewyparzony język.
-Co ? - Powiedział zszokowany Ian ubierając się. - Van? Czy to prawda?
-Niech ta głupia ździra wypierdala z tego domu, dla niej przedstawienie się skończyło! Masz 10 min żeby ogarnąć cały dom ale już ! - Wykrzyczałam wkurwiona na maksa. To jedyne co wymyśliłam aby zająć mu czas i spakować wszystkie rzeczy.
Udało mi się zmieścić w trzy torby. Więc szybko Lily zaniosła je do Bagażnika.
-Jestes popierdolonym skurwysynem ! - krzyczałam jak opętana. - obyś zdechł, spalił się utoną lub czymś podobne. Obyś zbrzydniał tak że żadna cię nie będzie chciała!
-Zrobił bym to dla ciebie, i tylko dla ciebie.
-Teraz to sobie to rób dla tej suki.
-Vanessa. -zaczął niepewnie. - Naprawdę jesteś w ciąży ?
-Tak, a wogóle nie powinno cię to obchodzić, dziecko nigdy nie pozna ojca. Tym bardziej ciebie.
-Vanessa nie możesz tak. ! Ja cię kocham. To było bo jestem pijany!
-I tak nagle teraz wytrzeźwiałeś ?  Daruj sobie. A i jeszcze jedno. Ja ciebie nie kocham.
Wykrzyknęłam po czym wybiegłam z domu i wbiegłam do samochodu cała zapłakana.
-Musze  stąd wyjechać !
-Nie !
-Dlaczego?
-a co ze mną ?
-Jedziesz ze mną !
-Ale tak  od razu?
-Tak, jedziemy do ciebie masz 20 minut na spakowanie a potem idziemy na pierwszy samolot gdzie kolwiek.
-Okej, ale nie wiem czy około 4 będą jakieś samoloty.
- Mogę wynająć. Derek dał nam wszystkie nasze pieniądze i tak jakoś się wzbogaciłam.
-łał. - wykrztusiła z siebie po czym zaparkowała pod swoim domem.

*Na lotnisku godzina 3:54*

Czekamy aż sprowadzą samolot na pas startowy.
Razem z Lily zamarzyłyśmy sobie Hiszpanie więc tam nasz samolot się skieruje.
Gdy samolot był już gotowy, wsiadłyśmy i czekałyśmy aż wsadzą nasze bagaże.
Gdy już wszystko zostało zrobione powoli się rozpędzaliśmy ku niebu. Aż w Końcu wzbiłyśmy się w góre tym wielkim ptakiem.
Wreszcie wolne od problemów !.

*4 tygodnie potem*

Razem z Lily, świetnie sobie żyjemy w hiszpani. Często chodzimy na plaże. Mamy piękny malutki i przytulny domek z basenem.
I czego więcej chcieć ?
A co do dzidziusia, rozwija się wspaniale.
Od czasu do czasu odwiedzam lekarza.
Nagle zadzwonił do mnie telefon. wstałam z ręcznika plażowego. i sięgnęłam do torebki po telefon.
-Halo ?  - byłam ciekawa kto to. Nie mogłam zobaczyć bo słońce raziło mi w wyświetlacz.
-Vanessa?  Tu Derek.  -a To ten zgred.
-Tak to ja. Coś się tało?
-Nie, ale mam wspaniałe wieści.
-Jakie?
-Serial wraca na antene ! - O mój boże tylko nie to.
-świetnie- powiedziałam mało entuzjastycznie.
-Jutro o godzinie 8 masz być w studiu.
-Ale w londynie ?!
-Tak.
-O boże. Jak ja jestem dalego od Londynu !
-Masz problem, jutro o 8 pa ! - no i rozłączył się dupek.
-Kto to był ? - zapytała opalająca się Lily.
-Derek.
-Co znów chciał. ?
-Mam ważne sprawy w Londynie, niestety muszę wrócić.
-A co się stało ?
-Serial wrócił na antene.
-Uuuu . Jadę z tobą
Spakowałyśmy tylko bagaż podręczny i pojechałyśmy na lotnisko.
W drodze załatwiłam dwa bilety i tak właśnie o to sposobem znów znajdziemy się w Londynie.

3 komentarze:

  1. Dziękuję za dedyka ;*
    Fajnie pozmieniałaś :D
    Genialny rozdział ♥ Życzę weny :) Czekam na nexta Zapraszam: nadzieja-jestzawsze.blogspot.com przypadek-niesadze.blogspot.com Pozdrawiam I niech moc będzie z Tobą ;*

    OdpowiedzUsuń