sobota, 20 września 2014

Rozdział 38

                           Rozdział 38

Wysiadłem z samochodu zaparkowanego obok szpitala.
Wręcz biegłem w stronę wejścia.
Jeśli jej nie uratują,to ja także skończę z sobą!
Biegłem korytarzami, mając nadzieję że wszystko już w porządku.
W  końcu zobaczyłem mamę Van.
-I co z nią?  -zapytałem zdyszany.
-Nie za dobrze.
-A jakieś szczegóły?
-Och,  Zaynie. Jeśli tak  bardzo chcesz wiedzieć to proszę.  Ma teraz operację jeśli ona nic nie zdziała amputują jej rękę -westchnęła - oczywiście jak przeżyje -powiedziała po  cichu.
-Mamo!!! -powiedziałem wściekły  -Nawet tak nie mów.
Siedzieliśmy już jakieś 2 godziny.
Byli chłopaki, była El.
Nagle z sali wyszedł lekarz, a ja zamarłem .
Nie mogłem się ruszyć.
-Czy jest tu narzeczony Pani Cogiel ?
-To ja -odezwałem się przejęty.
-Zapraszam  do gabinetu.
O cholera. Tak zawsze jest jak umiera ktoś !!!
Szedłem korytarzem za  lekarzem.
Byłem przejęty.
Nie wiedziałem jak się zachować.
Bałem się najgorszego.
Wszedłem powoli do gabinetu lekarza.
-Proszę usiąść- wskazał na krzesło.
Usiadłem i czekałem na wieści.
-Operacja się udała - zaśmiał się chyba z mojego przerażenia. -Nie trzeba amputować ręki.
-Dzięki Bogu.  -powiedziałem.
-Dziecko także jest uratowane i nie ma co się martwić.
-Jakie dziecko ?
-Pani Cogiel jest w ciąży.
Zatkało mnie.
Cieszę się.
Ale czego mi nie powiedziała.
I będzie kolejna kłótnia...
-Aha, dziękuje za uratowanie dziecka i mojej  narzeczonej.
-taka moja robota.
Uścisnęliśmy sobie dłoń po czym opuściłem gabinet.
-Operacja się udała.- powiedziałem szczęśliwy lecz zamyślony.
-Zayn wszystko w porządku?                  
-Tak, oprócz jednego szczegółu.
-Jakiego ? -zapytała przerażona mama.
-Vanessa jest w ciąży.
Mama Van aż wstała z krzesła.
-Naprawdę ?
-Tak, lekarz powiedział że udało się uratować dziecko.
-Czy ty nie chcesz tego dziecka?
-Chcę ! Ale boję się o Van. Mało co nie straciła drugiego dziecka !
-Zayn, dacie radę!- powiedziała mama Van po czym mnie przytuliła.
Siedzieliśmy jeszcze z godzinę na korytarzu czekając aż lekarz zezwoli na odwiedzenie Vanessy.
w końcu wyszła jakaś pielęgniarka i pozwoliła na odwiedzenie.
-Niestety, ale odwiedzić dziś może jedna osoba.
-Idź Zaynie. Ja przyjdę jutro. a teraz idę bo Bob czeka aż do niego zadzwonię i powiem co jest z jego córką.
-dobrze dziękuje -powiedziałem, po czym przytuliłem mame Vanessy.
Wszedłem po cichu do sali.
była nieprzytomna.Podszedłem do niej bliżej, po czym pocałowałem w głowę.
-Ma pan 15 minut, pacjentka ma odpoczywać.  -powiedziała pielęgniarka zmieniając kroplówkę.
-dobrze. - odpowiedziałem.
I  tak zakończył się ten dzień.
Będe miał dziecko! Tym razem swoje!

2 komentarze:

  1. Masz szczęście że Van przeżyła! Nie wiesz jak się z tego cieszę!
    Będą mieli już swoje dziecko! Jestem ciekawa czy będzie to chłopiec czy może dziewczynka. I jakie imię mu/jej dadzą. Lubię takie wątki dotyczące narodzin dziecka. Zawsze jest tak słodko *.*
    Nie mogę się już doczekać kolejnych rozdziałów! Weny Ci życzę i do nn ;*


    Tosia xx

    OdpowiedzUsuń
  2. O boziu !!! Kocham to opowiadanie ! Z każdym rozdziałem jest coraz bardziej ciekawie !! <3 <3 Czekam na następne <3

    OdpowiedzUsuń